Ze wspomnień krzaczka porzeczki O tym, jak kalafior uratował ogród Pewnego dnia zjawili się w naszym ogrodzie selekcjonerzy. Szukali niezaczepionych. Chcieli się z nimi rozprawić. Raz na zawsze. Taki otrzymali rozkaz. A rozkaz to rzecz świętsza od deszczu, słońca i tęczy. I dobrze płatna. Rabarbar twierdzi, że na wykonywaniu rozkazów można się całkiem nieźle obłowić; […]
Ze wspomnień krzaczka porzeczki
O powrocie na białym króliku i paciorkach
Ze wspomnień krzaczka porzeczki O powrocie na białym króliku i paciorkach W ogrodzie znowu chryja. Nie w naszym, lecz w innym. Ale w tamtym ogrodzie zawsze jest jakaś chryja, a jak przez chwilę nie ma, to zaraz ją zrobią. Bo to taki chryjowy ogród, tamtejsi dwunożni lubią się brać za czuby, tak samo jak lubią […]
O tym, jak mieliśmy się zaczepić
Ze wspomnień krzaczka porzeczki O tym, jak mieliśmy się zaczepić Z centralnego zrzeszenia niezależnych ogrodów przyszła dyrektywa, że wszyscy mamy się zaczepić. Nie powiedziano nam jednak, jak, czym i gdzie mamy dokonać zaczepienia. No i zaczęły się niekończące dyskusje. Żywopłot uważał, że jeśli już zaczepiać się, to tylko pospołu i na zardzewiałej siatce, bo można […]
O tym, jak jabłonka zastrajkowała
Ze wspomnień krzaczka porzeczki O tym, jak jabłonka zastrajkowała Jabłonka z naszego ogrodu przez wiele lat rodziła owoce. A czyniła to bez większych oporów i ceregieli. Nie były to żadne wymyślne, rasowe i cacy jabłka, tylko ot takie sobie, zwyczajne. A że niepryskane, to poniekąd kurduplowate, nierzadko też parchate od grzyba, w dodatku ochoczo nawiedzane […]
O tym, jak wprowadziliśmy obrót bezgłodówkowy
Ze wspomnień krzaczka porzeczki O tym, jak wprowadziliśmy obrót bezgłodówkowy Mieliśmy kłopoty z opadami deszczu. Za mało go było, a w dodatku zdawał się siurkać wybiórczo i na odczepnego. Jakby wcale mu się nie chciało padać. Jakby bycie deszczem i wypełnianie roli nawilżacza za friko stało się dla niego obojętne. Podejrzewałem, że popadł w melancholię. […]
O tym, jak wymienialiśmy maski na maski
Ze wspomnień krzaczka porzeczki O tym, jak wymienialiśmy maski na maski Zabronili nam noszenia masek ochronnych z kory brzozowej. Z dnia na dzień, a właściwie z nocy na świt, bo obrady zakończyli nad ranem. Od razu też zwołali konferencję prasową i wydali oświadczenie, w którym stwierdzili, że brzoza to niepewny kazus, gdyż cechuje ją łatwość […]
O tym, jak wzięła się za nas zaraza
Ze wspomnień krzaczka porzeczki O tym, jak wzięła się za nas zaraza No i stało się, ogród naszła zaraza. Ni z gruszki, ni z czarnuszki nas napadła, choć po prawdzie powinniśmy byli się jej spodziewać, bo jakieś tam przecieki z zewnątrz przecież wcześniej docierały. Nikt nie wie, skąd przybyła. To znaczy, ktoś tam pewnie wie, […]
O tym, jak za brak maski przesadzili mnie w najdalszy kąt ogrodu
Ze wspomnień krzaczka porzeczki O tym, jak za brak maski przesadzili mnie w najdalszy kąt ogrodu Za uporczywe uchylanie się od noszenia maski z brzozowej kory groziła zsyłka do obozu w najdalszym kącie ogrodu. Wszyscy bali się tego miejsca, rzadko odwiedzanego przez słońce, często natomiast przez zimne wiatry i wędrowne gryzonie. Najpierw trafił tam chrzan, […]
Przyganiał czulent bigosowi
Ze wspomnień krzaczka porzeczki Przyganiał czulent bigosowi W naszym ogrodzie mówią, że podobno bigos i czulent wzięli się mocno za łby. Łyżki odrzucili na bok. Na ostro poszło. Na noże i widelce. Rzekomo spierają się o jakąś potrawę, którą bigos poprawił, co bardzo nie spodobało się czulentowi: zarzucił bigosowi, że nie powinien poprawiać, tylko […]
O tym, jak uczyłem się niemieckiego
Ze wspomnień krzaczka porzeczki O tym, jak uczyłem się niemieckiego Język niemiecki to najcudowniejszy język świata, jeśli ktoś jest suszarką do włosów lub samochodem. W żadnym innym języku nie da się tak pięknie opisać, jak działa nawiew gorący, i co trzeba nacisnąć, żeby puścić w ruch wycieraczkę tylną. Kiedyś zapałałem przemożnym i niewytłumaczalnym uczuciem […]