Dariusz Muszer
Wiersze poniemieckie
92 strony
obraz na okładce: Nina Zielińska-Krudysz
Wydawnictwo Forma
Szczecin 2019
ISBN 978-83-66180-34-5
O książce:
To nie spoglądanie w okno świata. To defenestracja, chociaż tym razem – inaczej niż w wypadku swoich poprzednich tomów wierszy – Muszer jak gdyby się wahał. Jest nostalgiczny (gdy powraca do Rzepina, miasta swojego dzieciństwa), bywa również uważny i ostrożny (kiedy myśli o Hanowerze, mieście, które go przyjęło). Niezwykle rzadko – ale jednak – „poniemieckości” zdarza się w tych wierszach być łagodnym przezroczem, na którym rozpina się nieoczekiwany liryzm. Ostatecznie jednak piekło tak szczelne, jak „przy” Sartre’owskich „drzwiach zamkniętych” triumfuje, więc – wciąga nas z powrotem do siebie. I lądujemy (znowu) w jednym pokoju z diabłem smutku, tym, który Muszera prześladuje od lat, diabłem tak świetnych i przejmujących wierszy, jak Piersi Ewy lub Kalafiory.
Karol Samsel
Głosy krytyki:
Czytelnika znającego autora głównie z jego prozy na pewno zaskoczy liryzm wierszy miłosnych, miejscami pastelowy, miejscami gorzki („Rozchodzimy się powoli”), ale obecny w nich nie za sprawą pisarskiej techniki, lecz elementarnej siły poetyckiego ingenium Dariusza Muszera, który jest nie tylko prozaikiem von Gottes Gnaden (co po polsku już niezupełnie to samo znaczy), ale i poetą rzadkiej próby.
Marek Zybura, OdraPodmiot Muszera, bezceremonialny, obcesowy, pozostaje zarazem wrażliwy, świadomy egzystencjalnie („Kamienie”). Zaś jego „autor wirtulany” ma spory dystans do własnego pisarstwa i bynajmniej go nie celebruje. Na opinie krytyki nie zaważa ni trochę, co artykułuje dosadnie w wierszu „O pierdoleniu” (sic!). Kończąc więc swoje nad jego transgranicznymi poezjami rozważania, proszę o łagodny wymiar kary.
Piotr W. Lorkowski, ToposDariusz Muszer uświadamia nam jedno: takie zakłamane czasy pradziadków, dziadków i ojców ludzi żyjących potrzebują wielu pokoleń, bezemocjonalnego podejścia do sprawy, aby odkryć całe zło wojny, bo świadkowie kłamią, idealizują, wybielają siebie i bliskich. I ta idealizacja, to wybielanie naznacza codzienność podmiotu lirycznego chcącego żyć bez całego tego bagażu złych czynów, owo odchodzenia od zła sprawia, że współczesne Niemcy w wierszach Muszera to świat pomieszanych kultur, w których pokój i konsumpcjonizm idą w parze, w którym wizje wojny i poświęcenia za ojczyznę wydają się śmieszne. Historyczne dążenie do czystości rasy w wierszach Muszera zderza się ze współczesnym tyglem kulturowym. Można by powiedzieć: oto mamy chichot dziejów, bo dążenie do oczyszczenia rasy zmieniło się w tworzenie mieszanki, eliminacji czystości, wypierania Niemców. I tym sposobem wszystko, co otacza ludzi tam mieszkających staje się poniemieckie. Miejsca zamieszkałe przez przybyszów z różnych zakątków ziemi już nie należą i nie są przyznawane tubylcom, ale przybyszom czyniąc miejsce granicznym, sprawiającym, że nic nie może być oceniane jednoznacznie, ponieważ bohaterzy liryczni są rozdarci, przynależą do różnych miejsc i narodowości dającej sporo swobody, będącej zaprzeczeniem zniewalającej „białej koszuli”, której nie można pobrudzić. Wiersz o niej to swoista alegoria losów niemieckiego narodu wychowanego w tzw. kindersztubie i próbującego się od tego uwolnić.
Anna Sikorska, annasikorska.blogspot.comMuszer, chcąc pogodzić w „Wierszach poniemieckich” między innymi wolę, (z)myślenie, intuicję i czynniki determinujące „ja”, kreuje podmiot, który przypomina uciekiniera ze świata – kogoś, kto nie może odnaleźć swojego miejsca między opozycją: rygorystyczny obiektywizm świata a własna, delikatna jaźń czująca. Ów człowiek dodaje do rzeczywistości interpretacje, które zaburzają podstawowy tok wydarzeń. Jego wizje, wspomnienia, wyobrażenia i obraz teraźniejszości, jaki powstaje w umyśle, ustanawiają wszystkie warianty tak przecież urozmaiconych u Muszera poetyckich ładunków oraz budują wiersze będące konfiguracjami scen zapamiętanych przez liryczne „ja” w formie wypaczonej. Dzięki tym procesom wiersz Muszera jest integralny, konsekwentnie budowany jako suwerenny, zamknięty w sobie i nieposzerzany przez zbędne, znaczeniowe suplementy. W kontekście tej tezy uderzająca jest tak charakterystyczna dla tych wierszy fascynacja rzeką, która „poprawiła się w korycie oddała kawałek pola / i wessała na zawsze trzy strumienie”, „zabierała ze sobą wszystkie milczenia i słowa”. Jest ona symbolem siły poezji Muszera, która oddaje i zabiera, przywraca do życia i skraca czas dany tym, którzy istnieją. Dzieje się tak, gdyż ten poeta wyróżnia się zdroworozsądkowym myśleniem i instynktem, który pozwala mu uwzględniać blaski i cienie życia, włącznie z jego zmiennością i płynnym przechodzeniem między pozytywną a negatywną stroną świata: „A o świcie rzeka była już dawno w innej wodzie / i nigdy więcej nie nazwała się tak samo”.
Przemysław Koniuszy, szelestkartek.plTen zbiór wierszy jest opowieścią o „staniu rozkrokiem” między jedną ojczyzną a drugą. „Dwupaństwowość” Muszera jest nie tyle problemem, ile raczej wmyślaniem się w swoją sytuację. Każde pogranicze, każda diaspora są osobliwym staniem w rozkroku. Dwukulturowość to i dar, i zamysł, i zapewne czasami problem. (…) Podczas lektury szeroko otwierałem oczy, ponieważ Muszer zaczął od tej swojej diaspory, a potem przeszedł do czystej liryki. Znakomitej. Wiersze „poniemieckie” okazały się nie jedyną jego „rozprawą”. Dariusz Muszer jest młodszy ode mnie o 10 lat (rocznik 1959). Zdumiewa mnie, że ten „młokos” tak umiał wejść w mój świat i opowiedzieć go w sposób i przejmujący, i liryczny.
Leszek Żuliński, Latarnia Morska