Maria Panna i jaskółka
Dawno, dawno temu, w piękny letni dzień, Maria Panna siedziała przy szyciu na łonie natury. Wcześniej położyła obok siebie złote nożyczki i kłębek czerwonego jedwabiu, ale gdy chciała sięgnąć po te rzeczy, okazało się, że zniknęły. Szukała i szukała, pytała wszystkie drzewa i wszystkie zwierzęta, zarówno ptaki, jak i ryby, czy któreś z nich nie zabrało kłębka i nożyc. Wszyscy jednak twierdzili, że nie, że ani nie widzieli, ani nie dotykali tych przedmiotów. I wtedy przeleciała jaskółka, i zaświergotała:
Chłopcy i dziewczęta,
chłopcy i dziewczęta
w stodole siedzą!
I tam się całują,
tam się obmacują,
a mnie nie widzą!
Siedziałam, patrzałam,
oko na nich miałam,
wszystko widziałam!
– To ty zabrałaś mi nożyczki i kłębek! – rzekła Maria Panna. – Bo nikt inny nie potrafi przemykać tak jak ty, raz wysoko, to znów nisko, nad domem i podwórkiem, pod chmurami i na niebie, i po zielonej łące!
Na to jaskółka odparła:
Maria Panna mówi, żem ja winna,
nożyc i kłębka brać nie powinnam!
Czy je wzięłam, czym brała nożyce?
To kłamstwo! A ja na prawdę liczę!
Gdybyż to była wszelako prawda,
to obym w odmęty wodne spadła!
Daj maść kłębka na czole i gardle,
temu, co zabrał go tak zajadle!
Nożyczki zaś wytnij mu w ogonie,
temu, co schował je gdzieś na stronie!
– Sama na siebie wydałaś wyrok – rzekła Maria Panna. – To, czego sobie zażyczyłaś, dostaniesz: twoje piersi będą naznaczone przez barwę kłębka, a twój ogon przez nożyczki. W zimie zaś będziesz leżeć na dnie jezior i stawów. I jako że ty, która sama skłamałaś i ukradłaś, posądziłaś mnie o kłamstwo, za to będziesz budować swe gniazdo w popłochu i strachu pod dachami i kalenicami, i nigdy nie zagościsz na zielonej gałęzi.
Od tego dnia jaskółka lata z ceglastoczerwoną plamą na czole i gardle za kradzież jedwabnego kłębka i z nożyczkami w ogonie. Jesienią spada z nieba i kręci się wśród ludzi pracujących w polu niekiedy tak blisko, jakby chciała się pożegnać z nimi przed wyruszeniem w daleką podróż. Ale wcale nie myśli o udaniu się na południe, gdyż musi schodzić na dno bagien i stawów, gdzie się kładzie i zapada w sen zimowy, jak powiedziała Maria Panna. Niektórzy ludzie powiadają, że znaleźli całe kłęby jaskółek na dnie wód.
Ale jaskółka nie chce przyjąć tego do wiadomości i uważa, że jesienią odlatuje wraz z innymi ptakami do ciepłych krain. I pierwsze, co słychać na wiosnę, to jej śpiew:
Jesienią, gdy w świat lecę,
pełne wszystkie chaty;
Jak powracam na wiosnę,
w chatach puste łaty.
Każ-da, każ-de, każ-dy!
Kobiety się nie mieszczą,
kieckami szeleszczą,
a gniazdo moje gdzie!
Świ-wi, świ-wia, świ-wie!
© Dariusz Muszer