Stanisław Chyczyński: Apokryf o Niebieskim

NiebieskiKiedy sześć lat temu bydgoski poeta Jan Górec-Rosiński promował swoje wielkie dzieło „Mesjasz Zbuntowany”, dramat mityczny, wydawało się, że prastary motyw mesjański nieprędko powróci w rodzimej literaturze. Wówczas krytycy i komentatorzy nie docenili adekwatnie fenomenu wspomnianej księgi. Zatem czy odpowiednio docenią nową powieść Dariusza Muszera pt. „Niebieski”? Właśnie w niej autor postanowił odkurzyć archaiczny topos Zbawiciela, zdawałoby się – artystycznie wyeksploatowany do granic możliwości. Jednak trzeba przyznać, iż mamy tutaj do czynienia z odmiennym, dość śmiałym, libertyńskim spojrzeniem na możliwość Paruzji. Jest to wynikiem postmodernistycznego podejścia do tematu.

„Niebieski” to – ściśle rzecz biorąc – ponowoczesna minipowieść, utrzymana w konwencji absurdu, suto przyprawiona specyficznym humorem i przesycona cierpką ironią. Traktuje o ponownym przybyciu Mesjasza na Ziemię w celu uratowania rodzaju ludzkiego przed ostateczną zagładą. Kosmiczny cichociemny zwany Niebieskim, przysłany przez tajemniczą Centralę, podejmuje próbę pokonania Wroga – z pomocą pary osiłków (Wyrwidębczak i Waligórzysko), życzliwej baby-jagi i trzech szóstek wybrańców, czyli uczniów z różnych wiosek. Misja zbawcza napotyka na zaskakujące trudności (jedną z nich jest epifania alternatywnego Zbawcy) i kończy się krwawą sceną udrabinowania na Wzgórzu.

Znana z NT historia została tym razem odmalowana jakby w krzywym zwierciadle i oprawiona w bogaty ornament pogańskich mitów i baśni ludowych. Starożytny motyw kaźni bożego pomazańca ubogacono epizodami rodem z II wojny światowej – nocnym desantem cichociemnego czy brutalną pacyfikacją Północnej Wioski. Bezpośrednie starcie Niebieskiego z siedmiogłowym monstrum żywcem przypomina alegorię walki św. Jerzego ze smokiem. Oto typowy postmodernistyczny miszmasz, przywołujący na myśl pewne pomysły Stanisława Lema czy też Sławomira Mrożka. Istotną rolę w tych powiązaniach odgrywa szlif satyryczny. Można by więc powiedzieć, że książka Dariusza Muszera jest współczesnym apokryfem, który w zakresie reinterpretacji biblijnych treści nawiązuje do popularnych koncepcji Ericha von Dänikena (np. założyciele globalnych religii jako przybysze z Kosmosu).

A propos ważkich odniesień, warto zwrócić szczególną uwagę na stricte literackie walory tej opowieści. Muszer jest znakomitym gawędziarzem, który w narracji umie spożytkować oczytanie również w dziedzinie lektur szkolnych pokroju „Wesela” czy „Ferdydurke”. W ogóle twórca „Pornografii” zdaje się być najważniejszym, kultowym, osobistym mistrzem naszego pisarza z Hanoweru. Co i rusz odnosi się wrażenie, że pisząc „Niebieskiego” autor świadomie naśladował styl Gombrowiczowski, zarówno w relacjach, jak i w dialogach. Oto jeden wyrazisty przykład: „– Ja tutaj jestem od tego, aby ci dopomóc w kąpieli. Jam łaziebny twój, łaziebnikiem mnie więc zwij, łaziebnikiem wołaj, jako łaziebnika traktuj. Oto ręce żylaste moje, oto nogi owłosione moje, oto stopy bose moje, oto język czysty mój, oto czyste uszy moje, gotowe do słuchania, otom ja cały dla ciebie, ofiarowany i ofiarny, oto strumyk mój dla ciebie, przez ciebie i z tobą, oto woda strumykowa, żywiczna i źródlana, którą strumyk ci podarowuje. – I tu ukłon przede mną jak przed panem jakimś wielkim złożył (…)”, (s. 37). Przecież ten krótki monolog równie dobrze mógłby wygłosić główny bohater „Trans-Atlantyku”, w ramach egzaltowanej perswazji, skierowanej do ekscentrycznego Gonzala. Oczywiście pod warunkiem fabularnego dopasowania, ale nie o to chodzi. Tak więc nachalne podobieństwo wspomnianego już satyrycznego szlifu pozwala doszukiwać się takich a nie innych wpływów.

Ponieważ wątki baśniowe przeważają w fantastycznych splotach akcji „Niebieskiego”, warto odnotować jeszcze jedną analogię. Mianowicie, apokryf ten może się dodatkowo kojarzyć z „Kilkoma czarodziejskimi historiami” Zbigniewa Brzozowskiego. Przy czym nie chodzi o zwykłe zbieżności wewnętrzne, inwentarzowe, tematyczne, ale raczej o sposób przekazu, o podejście do gawędy, o tricki formalne. Zilustruję to jednym drobnym przykładem: „Las urwał się nagle, jak przerwana myśl albo pieśń, i przepiękny pejzaż wyskoczył z worka” (s.41). Świeżość, prostota i humor. Niczym w „Miasteczku, które jest jak ogród Andersena”.

Podczas lektury, coraz częściej deliberowałem, czemu (tzn. jakiemu wyższemu celowi) miałoby służyć takie wykoślawianie chrześcijańskiego oryginału? Odpowiedzi mogą być różne. Pozostawiam je domyślności czytelników oraz ich osądom. Jedno jest pewne: Dariusz Muszer, jako świetny prozaik, może nas w przyszłości niejednym dziełem zaskoczyć lub zauroczyć…

Latarnia Morska 4 (8) 2007 / 1 (9) 2008
© Stanisław Chyczyński

Dariusz Muszer: Niebieski, Wydawnictwo FORMA, Szczecin 2006, str. 158.